Na początku niektóre pomysły i marzenia mogą wydawać się szalone. Ale gdy zaczynają się powoli urzeczywistniać, stają się dowodem na to, że wszystko jest możliwe, jeśli podejdzie się do tego z determinacją i dobrym planem. A jeszcze łatwiej, gdy ma się przy sobie sprawdzonych współtowarzyszy i współorganizatorów.
I tak pewnego razu znajomi stwierdzili, że chcieliby zdobyć szczyt(y) Olimpu. Powiedzieli to na tyle głośno i wyraźnie, że kilka miesięcy później szesnastoosobowa ekipa wylądowała w drugim co do wielkości mieście Grecji. Część z nas przyleciała ze stolicy Polski, zapisując się przy okazji w historii pierwszym lotem LOT-u na trasie Warszawa–Saloniki, reszta z Krakowa — ale wszyscy z tym samym celem: wejście na najwyższy masyw Hellady i zasłużony relaks na plaży.
Saloniki
Informacje praktyczne
- Założone w 315 p.n.e. przez Kassandera, pełne śladów z czasów rzymskich, bizantyjskich i osmańskich
- Liczą ok. 320 tys. mieszkańców (aglomeracja: ponad 1 mln)
- Nad zatoką Termajską, 500 km na północ od Aten
- Obowiązuje waluta: euro
- Wystarczy dowód osobisty (strefa Schengen)
- Język: grecki, w turystycznych miejscach angielski; często niemiecki lub francuski
- Czas: +1 godzina względem Polski
- Gniazdka: typ F, napięcie 230 V
- Pogoda: lato do 40°C, wiosna/jesień: 23–25°C
- Bezpieczeństwo: standardowe miejskie zasady; uważać na kieszonkowców
- Optymalny czas wizyty: 3 dni (2 na miasto + 1 na wycieczki poza miasto)

Podróż
Samolotem
Główne lotnisko: Macedonia (SKG), 16 km od centrum. Dojazd autobusem trwa 50 minut i kosztuje 2 €, a w nocy nawet tylko 0,80 €.
Z Polski bezpośrednie loty z Krakowa, Poznania i Warszawy – 1,5–2 godziny, ceny od ok. 280 zł (w obie strony).

Samochodem
Z Polski: około 2000 km przez Czechy, Austrię, Słowenię – 20–24 godziny jazdy.
Transport publiczny
Flixbus – możliwa podróż z przesiadką (najczęściej w Budapeszcie), 25–40 godzin w jedną stronę, koszt: 600–800 zł. Brzmi kusząco? Może i tak – ale po ponad 30 godzinach jazdy autobusem… kolejny raz bym się już chyba nie zdecydowała 😉
Zakwaterowanie
Saloniki cenowo nie odbiegają od większych miast Europy.
- Hostele i guesthouse’y: 25–50 € za noc (łóżko w dormie lub prosty pokój).
- Hotele średniej klasy: 70–120 € za pokój dwuosobowy.
- Apartamenty Airbnb: 60–100 € – im bliżej centrum, tym drożej.
Nam udało się zarezerwować 4-osobowe „kawalerki” z aneksem i łazienką za 75 €/noc – 10 minut pieszo od centrum. A potem – 2- do 4-osobowe apartamenty w Perei, 10 minut od plaży, średnio po 110 €/noc.
Komunikacja miejska
Saloniki są zwarte i kompaktowe – wiele zobaczysz pieszo. Działa tu 70 linii autobusowych (bilet: 0,60–0,90 €), tanie taksówki (1–2 €/km), a od 2024 r. także metro. Dodatkowo – tramwaje i promy do plaż w Neoi Epivates i Perei.
Bilety kupisz w kioskach, automatach lub aplikacji OASTH. U kierowcy – nie warto.
Wypożyczenie auta
Za 4-osobowy samochód na dwa dni zapłaciliśmy 104 €. Paliwo (ok. 220 km): 30–42 €, opłaty autostradowe: ok. 12 € w dwie strony (Saloniki–Priónia–Perea).
Ceny
Ceny w Salonikach są przystępne i zazwyczaj niższe niż w zachodnioeuropejskich miastach. Za obiad w lokalnej tawernie zapłacimy około 10–15 €, a w restauracji średniej klasy – 20–30 € za osobę. Street food, taki jak souvlaki czy pita gyros (spróbujcie koniecznie!), to wydatek 3–5 €. Kawa w kawiarni kosztuje 2–4 €, piwo w barze – 4–5 €, a kieliszek wina około 3–4 €. W barach koktajlowych ceny zaczynają się od 8–10 €, a popularne drinki w klubach mogą sięgać 12 €.
W przypadku zakupów spożywczych lub śniadań „na własną rękę”, ceny w sklepach są zbliżone do tych w Polsce. Chleb kosztuje ok. 1,5 €, litr mleka – 1,3–1,5 €, jajka (12 szt.) – około 4,5 €, a 1,5 l wody – ok. 1 €. Lokalne produkty jak oliwki, sery czy przyprawy można znaleźć taniej na miejskich targach (Kapani, Modiano), gdzie oprócz zakupów można także zjeść szybki i niedrogi lunch.
Saloniki pozwalają cieszyć się grecką kuchnią bez nadwyrężania budżetu – nawet przy codziennych wyjściach do restauracji. W ramach wyzwania (a może bardziej zabawy) postanowiliśmy wylosować wśród nas osobę, która przygotuje dla całej grupy kolację za maksymalnie 5 € od osoby (dla 14 osób). Najedliśmy (i napiliśmy) się za to aż ponad nasze limity – i jeszcze sporo zostało „na później”.

Olimp – informacje praktyczne:
- Olimp to nie pojedyncza góra, lecz cały masyw górski z kilkoma szczytami:
- Mytikas (2917 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Grecji
- Skolio (2911 m), Stefani (2909 m), Skala (2866 m), Touba (2785 m)
- Leży na granicy Macedonii i Tesalii
- Uznawany za mityczną siedzibę bogów olimpijskich (Zeus + 11 bogów)
- Na jego terenie znajduje się Park Narodowy Olimpu (UNESCO Biosphere Reserve, od 1938 r.)
- Znany z różnorodności przyrodniczej: endemiczne gatunki, lasy bukowo-jodłowe, drapieżne ptaki
- Najlepszy okres na trekking: czerwiec–wrzesień (możliwe burze i śnieg nawet w czerwcu (wiemy z doświadczenia)
- Wejście bez przewodnika jest możliwe
- Najpopularniejsza trasa startuje z parkingu Prionia (ok. 110 km od Salonik):
- Dojazd samochodem: 1,5 h (autostrada), 2,5 h (drogi lokalne)
- Parking bezpłatny, wcześniejsze przybycie zapewnia miejsce blisko wejścia
- Nocleg polecany w schronisku Spilios Agapitos:
- Rezerwacja obowiązkowa
- Nocleg w pokoju wieloosobowym: 18–30 €/os.
- Proste warunki: koce, prąd, zimna woda
- Kawa: 2–2,5 €, spaghetti: 11 €…
- Odcinek Skala – Mytikas to najtrudniejszy fragment: duża ekspozycja, niezalecany dla osób z lękiem wysokości
- Zalecane wyposażenie:
- Kask (można wypożyczyć w schronisku: 5 € + dokument)
- Dobre buty trekkingowe, warstwowe ubranie, prowiant, zapas wody, kijki, latarka, śpiwór, klapki, worki na śmieci, apteczka
- Do miejscowości Litochoro kursuje autobus z Salonik (2 h, 8–9 €)
Dzień 0
Za dużo nie ma co opisywać. Warszawska część ekipy dotarła po południu i miała jeszcze chwilę na spacer po mieście. My, z Krakowa, zaczęliśmy od 6 godzin w aucie, 2 godzin na lotnisku i kolejnych 2,5 w samolocie. Na miejsce dotarliśmy po północy, padnięci, ale podekscytowani. Szybki prysznic i spać — jutro miało się dziać!

Dzień 1
Tesaloniki zawdzięczają nazwę przyrodniej siostrze Aleksandra Macedońskiego, Żonie Kassandera. Założone w IV w. p.n.e., do dziś noszą ślady wielowiekowej historii – ale także rozrywkowego ducha.

Niektórzy z nas mieli plan, inni działali spontanicznie. Ja, niestety (albo i stety), musiałam popracować i dołączyłam do zwiedzania dopiero po południu.
Nie byłabym sobą, gdybym nie miała przygotowanej listy miejsc do odwiedzenia. Na mojej znalazły się m.in. Muzeum Kultury Bizantyjskiej oraz Muzeum Archeologiczne. Pierwsze ukazuje różne aspekty życia w Bizancjum, jednak część ekspozycji była czasowo zamknięta, więc znajomi nie polecili mi wizyty. Drugie – znacznie większe i poświęcone historii Macedonii – wydawało się bardziej odpowiednie i rekomendowane także przez moich kolegów i koleżanki.
Ostatecznie… nie dotarłam do żadnego z nich. Zamiast tego uległam zaproszeniu na souvlaki i inne greckie specjały, zanim ruszyliśmy dalej.

Zaczęliśmy od rzymskiej Agory – serca życia publicznego w czasach antycznych. Fragmenty przeszłości widać w wielu miejscach, co m.in. wpłynęło na opóźnienia w budowie metra. Później odwiedziliśmy bazylikę św. Demetriusza, patrona miasta, z jego relikwiami, nielicznymi mozaikami i kryptami. Podobno powstała w miejscu męczeństwa świętego.




W pełnym słońcu, pod górę, w 32 stopniach – oczywiście mój pomysł. Znajomi na pewno mnie za to kochają 😄 Ale nie żałuję (żałujemy?): Wieża Trigoniou (wstęp 5 €) oferuje świetny widok na miasto. Choć jeśli ktoś chce oszczędzić – równie ładną panoramę widać spod wieży. Sama budowla jest fragmentem dawnych murów obronnych.

Kawałek dalej znajduje się Heptapyrgion – niestety nie zdążyliśmy już tam dotrzeć.

Wracając, minęliśmy Rotundę i Łuk Galeriusza z III-IV w. Wieczorem planowaliśmy wejście na Białą Wieżę — chcieliśmy załapać się na złotą godzinę. Tym razem zaufałam stronie internetowej atrakcji, a nie Google’owi – i to był błąd. Wieża była już zamknięta, a przeglądarka miała rację.

Zamiast tego: świętowanie urodzin kolegi, a później spacer nadmorską promenadą. Przeszliśmy obok słynnych parasolek – nowoczesnej instalacji artystycznej – oraz pomnika Aleksandra Wielkiego. Część bulwaru do portu jest wąska i biegnie wzdłuż restauracji, ale od strony parasolek aż do wieży – szeroka i pełna przestrzeni. Na trasie także Plac Arystotelesa – główny punkt spotkań w mieście.


Mimo że następnego dnia czekała nas pobudka przed 7:00 i niemałe wyzwanie w górach, nie odpuściłam ostatniego punktu dnia: zwiedzania z lokalnym przewodnikiem. Free walking tour trwała prawie 3 godziny. Bywałam na ciekawszych, ale i tak dużo z niej wyniosłam – poznaliśmy historię nazwy Thessaloniki, znaczenie symbolu syrenki, a także zajrzeliśmy w miejsca, które sama bym pewnie ominęła.

Dzięki tej wycieczce odkryłam dzielnicę Ladadika – kiedyś magazyny, dziś bary i restauracje, tętniące życiem nocnym – oraz poranne rynki: Modiano i Kapani. Gdyby nie ten spacer, pewnie spałabym już o 22. A tak – poznałam kolejne oblicze miasta.

Ahh… ja to nie umiem zwięźle i do rzeczy, zwłaszcza gdy chodzi o opisy. Wszystko wydaje mi się ważne, każdy detal coś wnosi. Dlatego, podobnie jak w przypadku wpisu z Islandii, również ten „pamiętnik” podzieliłam na dwie części. Ale spokojnie… nie trzeba będzie czekać miesiącami – druga część już jutro!


Dodaj komentarz